Niesamowicie trafne. To właśnie odczuwam od dawna, w ostatnich miesiącach mocno nasilone. Ponadto strasznie dużo analizuję a prawie jedyne emocje jakie się pojawiają to złość, rozpacz, zazdrość i desperacja. Narzekam na brak bliskości w wymiarze uczuciowym i fizycznym. Kolejne nieudane próby w życiu zawodowym, prywatnym. Totalna i wszechpotężna nicość. Pustka, która zdaje się nie mieć dna. Każdy dzień to jedynie kolejna cyfra w kalendarzu. Nieunikniona droga do zagłady. Można zniknąć w jednej chwili jak i rozpadać się na raty. W zaciszu codzienności, krok po kroku w stronę końca.
Dlatego ten świat musi być kurewsko zły? Czy coś na nas czeka po zdechnięciu? Czy istnieje fatum i niektórzy nigdy nie znajdą ukojenia? Dlaczego Bóg pozwolił na tyle niesprawidliwości, chorób, klęsk? Czy na pewno jesteśmy z natury dobrzy? Czy może cały ten materialny chaos jest przeklęty, zepsuty a po śmierci objawia się coś więcej? Tak wiele pytań, tak niewiele odpowiedzi.
Smiało kiedyś odrzeknę- umarłem za życia, żyłem będąc martwym.
Dlatego ten świat musi być kurewsko zły? Czy coś na nas czeka po zdechnięciu? Czy istnieje fatum i niektórzy nigdy nie znajdą ukojenia? Dlaczego Bóg pozwolił na tyle niesprawidliwości, chorób, klęsk? Czy na pewno jesteśmy z natury dobrzy? Czy może cały ten materialny chaos jest przeklęty, zepsuty a po śmierci objawia się coś więcej? Tak wiele pytań, tak niewiele odpowiedzi.
Smiało kiedyś odrzeknę- umarłem za życia, żyłem będąc martwym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz