piątek, 4 grudnia 2015

Powrót... Walka... Konfrontacja

Witajcie. Wątpię by ktoś przeczytał ten wpis jednak z pewnym sentymentem tu wracam. Taki paradoks, chociaż ruszyłem się w dobrą stronę, postanowiłem odwiedzić ten blog, by przypomnieć sobie siebie sprzed np. roku. 
  Od lutego upłynęło sporo decyzji. Moje życie dość mocno się zmieniło, jednocześnie jednak pewne schematy pozostały nadal. Próbuję odciąć się od pożerających wspomnień, jędz które stanowią podłoże problemów w kontaktach społecznych. W końcu zmotywowałem siebie do solidnego podejścia do terapii. Realizuję ją gdzieś dopiero miesiąc ale już widzę pewne małe zmiany. To działa. Nie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. To długi proces. Jednak zrozumiałem, że warto. Powolna ale zdecydowana zmiana tych przeklętych schematów myślenia- tego właśnie potrzebuję.

 Nie wszystko ułożyło się tak jak marzyłem- nie dostałem się na studia, co na pewien czas dość sowicie mnie wgniotło w stan obrażenia się na cały wszechświat. Trochę czasu zajęło mi odnalezienie siebie po tej brutalnej weryfikacji planów z realiami . Przecież to nie koniec świata, spróbuję w następnym roku, będę próbował aplikować na kilka różnych uczelni, lepiej to przemyślę i rozplanuję. Jak to mawiają- nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.

 Od czasu ostatniego wpisu tutaj jednak było wiele pozytywnych sytuacji które rozbudziły moje nadzieje na powrót do normalności w kontaktach międzyludzkich.  Chociażby wyjazd do pracy we Francji, pobyt tam, wspomnienia, widoki, pozytywne doświadczenie w kontaktach z obcymi ludźmi w tamtym miejscu, którzy to okazali się nad wyraz życzliwi i wyrozumiali. Wcześniej istotna była też wycieczka w ramach wymiany do tego też kraju. Było nadspodziewanie dobrze, oczywiście atrakcji nie brakowało, ale co istotne- fobia nie ograniczyła mi zbytnio przyjemności z wyjazdu. Było tak jak tego zawsze chciałem. Specyficzna sytuacja wymusiła zmianę podejścia. Czy chciałem tego czy nie, będąc tam niejako byłem skazany na kontakty społeczne zintensyfikowane jak mało kiedy :-) Taka swoista terapia szokowa jednak podziała, przynajmniej na jakiś czas.

Patrząc na ostatnie lata z perspektywy czasu, bogatszy o doświadczenie, widzę, że fobia zabrała mi zbyt wiele. Tyle relacji, tyle wspomnień, tyle szans... przepadło przez to błędne koło. Najwyższy czas pójść w lepszą stronę. Fobia to nie wyrok, można z tym wygrać, sam widzę że jest to realne, potrzeba tylko cierpliwości i konsekwencji.

Tym akcentem kończę dzisiejszy wpis. Trzymajcie się ciepło :-)




niedziela, 15 lutego 2015

Idzie ku lepszemu

Witajcie. Będzie to pierwszy pozytywny wpis na tym blogu. Ostatnie dwa tygodnie to dla mnie czas udany. Można powiedzieć, że wręcz bardzo udany porównując do stanu w poprzednich miesiącach.
Miałem studniówkę, podczas której udało mi się wygrać z lękami i bawić się tak, jak chciałem tego od dawna. Oczywiście, denerwowałem się jak to będzie ale ostatecznie wygrałem. Jakiś czas temu byłoby to dla mnie do pomyślenia.
Kolejna sytuacja. Wizyta na zajęciach plastycznych w domu kultury. Sam zainicjowałem rozmowę w gronie kilku osób i potrafiłem normalnie rozmawiać na różne tematy. Nieźle.
Mam w planie wyjazd na koncert w lipcu. Najpierw jednak planuje w czerwcu iść na miesiąc do pracy, by uciułać pieniądze na ten wyjazd i zdobyć trochę doświadczenia. Ambitne plany, zobaczymy co z nich wyjdzie.
Dzisiaj dość krótko, jakoś nie mam weny na coś dłuższego. Trzymajcie się ciepło i cieszcie się życiem :-)

piątek, 23 stycznia 2015

Gnicie

Wiem, mało zachęcający tytuł. Jednakże to słowo ostatnio mocno utkwiło mi w głowie jako określenie tego obrzydliwego status quo w moim żywocie. Poprostu się rozkładam, stopniowo i dogłębnie.
Obawiam się, że wchodzę w fazę, gdzie czara goryczy może sie przelać. I co wtedy zrobię? Wykrzycze wszystkim, że dla mnie życie to przykra monotonia? Odstawie festiwal zażaleń i skarg? A może poprostu totalnie wciagne się w swój własny wymiar i stracę resztki kontkatu z rzeczywistością? Ostatnia opcja chyba jest najbardziej prawdopodobna....
Nie mam motywacji do nauki, trudno mi rozwijać swoje pasje, nic juz nie daje mi prawdziwego szczęścia. Każdy kolejny dzień to kalka poprzedniego i krok w stronę ostatecznego upadku. Wydaje mi się, że za co się nie zabiore to wychodzi mizernie.
Nie mam na wyposażeniu takiej funkcji jak umiejętnośći społeczne. Czuje się jak wybrakowana, okrojona wersja człowieka. Dobrze działające jednostki wokół są trudnym wzorcem. Widok udanego zycia innych wzbudza we mnie zazdrość, złość, niechęc do samego siebie.
Czuje się skazany. Co jednak jest przyczyną mojego umysłowego więzienia? Może to wyrok bez procesu i dowodów?
 Tym jakże optymistycznym akcetem kończę te wypociny. Spodziewajcie się więcej takiego zapychacza przestrzenii internetowej w niedalekiej przyszłości.