piątek, 18 marca 2016

Między dwoma wymiarami

Witajcie. Nie pisałem znowu dość długo. Ostatnimi czasy wydarzyło się wiele, jednocześnie jednak odnoszę wrażenie że w niektórych kwestiach nadal grzęznę w piachu. Ale po kolei.

 Przy przystępowaniu po raz czwarty do terapii liczyłem, że w istocie już samo przebrnięcie przez kolejne sesje da sporo. I fakt, zbudowało to jakąś linie obrony przed lękiem jednak w momencie, gdy sesje terapii się skończyły, paradoksalnie terapia wkracza po prostu w kolejny etap, gdzie nie jesteśmy już nakierowywani w takim stopniu jak poprzednio. Nie ma już ścisłych ram co do tego, jakie materiały powinniśmy przerabiać w danym czasie. Jednocześnie musimy jednak pozostać konsekwentni i sumiennie utrwalać strategie aż zakorzenią się na stałe w naszym umyśle. W związku z tym właściwe leczenie może trwać nawet jeszcze kilka dobrych miesięcy, a może i nawet dłużej.

 W lutym spróbowałem swoich sił w pracy. Sama praca nie była wprawdzie bardzo eksploatująca, ale zupełne przestawienie trybu dnia dało w kość. Starałem się wykonywać obowiązki na tyle dobrze na ile potrafię. Jednakże były sytuacje, które zapewne u wielu fobików wywołałyby podobne odczucia- lęk, zagubienie myśli, spowolnienie działania, dezorientacja. Takie czynności jak zadanie pytania wysoko postawionym osobom, czy zgłoszenie im pewnych problemów technicznych było uderzeniem znienacka, od którego jednak nie było ucieczki. Sytuacji takich było całkiem sporo, co powodowało  funkcjonowanie w sporym napięciu. Z relacji innych wynikało, że sprawiałem wrażenie osoby przestraszonej, aż za spokojnej. Osoby, z którymi pracowałem często zwracały uwagę na małomówność, niepewność i wycofanie.
Kumulacja tych ''umilaczy'' miała miejsce w pewien czwartek, gdy nie byłem w stanie normalnie wykonywać poleceń- robiłem wszystko wolniej przez te nieszczęsne rozhuśtane myśli. Cóż, nie było to łatwe, spotkać się z tyloma nieznanymi ludźmi naraz. Wszyscy wokół pytali co jest grane, dlaczego sprawiam wrażenie takiego rozkojarzonego. Powiedziałem, że to długa historia i nie chcę zajmować tym czasu. Byłem przekonany, że nie ma sensu zajmować ich istotą tych problemów. Ostatecznie moja umowa nie została przedłużona z bliżej nie znanych przyczyn i po miesiącu zakończyłem pracę, a obecnie nadal poszukuję nowej. Mimo wszystko uważam to za pozytywne doświadczenie. Wiem, że jeszcze kilka miesięcy temu podjęcie takiej inicjatywy byłoby mało prawdopodobne.

 Obecnie większość czasu spędzam na swoich pasjach, również na przygotowaniach do  niektórych matur, do których to w tym roku zdecydowałem spróbować podejść po raz pierwszy bądź poprawić wyniki oraz na pomocy w czynnościach domowych. Nie jest to może idealny scenariusz, na pewno nie tak widziałem siebie oczami wyobraźni  rok temu, jednakże wierzę, że doświadczenie które zbieram przez ostatni czas pomoże mi w lepszym wejściu w poważne życie. Czuję się jeszcze zawieszony między dwoma wymiarami- fobii i szczęśliwego życia, ale staram się dostrzec postępy, które to motywują mnie do dalszej walki.

 Tym akcentem kończę posta. Wszystkim czytającym składam życzenia świąteczne, gdyż prawdopodobnie nie napiszę kolejnego posta zbyt szybko. Bez względu na to, jaki macie pogląd na wiarę i kościół, życzę wam radosnych chwil spędzonych w towarzystwie bliskich osób, zatrzymania się na chwilę od tego zgiełku i spojrzenia na wszystko z innej perspektywy. Trzymajcie się mocno :-)

piątek, 8 stycznia 2016

W walce o wyrwanie z przeszłości

Witajcie :-)
 Okres świąteczno-noworoczny minął mi całkiem przyjemnie. Na te kilka dni, chociaż na chwilę zawiesiły się spory rodzinne. Zewsząd unosił się spokój. Idealny moment na refleksję i spowolnienie tego szaleństwa. Zastanowiłem się nad istotą mojej wiary w taki czas- urodziny Jezusa- lepszej okazji chyba być nie mogło. Jestem Bogu wdzięczny za wiele. Bez względu na to, co sądzą inni, jestem pewny, że to On uratował mnie gdy jedynym, czego pragnąłem było szybkie i bezbolesne odejście. Traktuję to dość osobiście, jednak gdy ktoś mnie o to zapyta, odpowiem bez wstydu.

Ostatnimi czasy skutecznie zmieniam swoje myślenie. Wyrzucam wstrętne, zgniłe schematy myślenia powodujące odcięcie od innych i staram się zastępować je racjonalnym myśleniem. Przecież rozmowa na błahe tematy z innymi to nic strasznego, tylu ludzi robi to tyle razy dziennie i nic im się nie dzieje. Dotychczas często myślałem, że rozmowa powinna być wyszukana, zasób tematów nieskończony, wręcz dopuszczałem myśli, że kontakt z ludźmi często ma przybierać formę wysoce skomplikowaną. Prawda, niektórzy lubią sobie czasem pofilozofować, a wszechstronna wiedza jest atutem, jednak zazwyczaj oczekujemy prostych komunikatów. Proste, banalne tematy też są istotne.

Oczywiście, jak napisałem w tytule, odcięcie grubą kreską wyniszczających myśli z dawnych lat nie jest prostym procesem. Dopóki nie zaczniemy realnie zmieniać sposobu działania naszych połączeń w mózgu, nie osiągniemy celu. Powoli, spokojnie ale do przodu. Cierpliwość i konsekwencja.
Czasami spędzanie czasu nad terapią jest dla mnie nieco uciążliwe, mam wrażenie, że kolejne frazy sesji ciągną się w nieskończoność. Obawiam się, czy zapamiętam wszystkie istotne strategie i czy- co najważniejsze- uda mi się wprowadzić je do życia. Jednakże myśl, iż za kilka miesięcy mogę być w innym miejscu w kwestii kontaktów społecznych i ogólnego zadowolenia z życia wlewa we mnie optymizm.

Nie ma cudownego, szybkiego antidotum na fobię. To długotrwały proces. Skoro negatywne myśli gnieździły się tak długi czas w umyśle, zmiana musi zająć trochę czasu. Sporo dni upłynęło, za czym to zrozumiałem. Nawet w pierwszych tygodniach terapii uważałem, że zmiany idą za wolno i są zbyt drobne. Mogę jednak podziękować swojemu wewnętrznemu motywatorowi, za wygraną ze starym myśleniem.

Kończę już tego posta. Pozdrawiam was wszystkich i życzę wam realizacji waszych planów i marzeń w tym roku.