Witajcie. Wątpię, by ktokolwiek to przeczytał ale niech stracę...
Dużo czasu upłynęło od ostatnich wypocin tutaj. Wiele nowego zawitało u mnie, jednak jednocześnie nadal nie oderwałem się w pełni z ucisku demonów przeszłości.
Rozpocząłem studia w nowym dla mnie mieście. Poznałem wiele ciekawych ludzi, staram się uspołeczniać. Kiedyś mogłem tylko pomarzyć o takiej ilości kontaktów społecznych jak obecnie.
Nadal jednak czegoś mi brakuje. Moje życie miłosne nie istnieje tak jak nie istniało- co jakiś czas zauroczę się w jakiejś dziewczynie ale i tak nie podejmuję żadnych kroków w tym kierunku bo nie czuję, bym mógł być dobrym partnerem. Nie potrafię w pełni zaakceptować siebie, czuję się gorszy, fizycznie i psychicznie. Teoretycznie mój lek jest mniejszy niż kilka lat temu ale nadal stanowi często barierę. Pomimo tego, że staram się angażować w relacje społeczne, jednak czuję, że nadal mógłbym znacznie więcej w tej kwestii osiągnąć. Niestety, czasami czuję ten cholerny dystans, tak jakby inni zaczęli się ode mnie odwracać. Nie potrafię doceniać tego co mam i udało mi się osiągnąć.
Osuwam się też pod dnie przez uzależnienia, które udało mi się na krótko wyeliminować lecz potem powróciły z wzmożoną siłą. Ostatnimi czasy nędznie się im poddaję, tak po prostu co tylko domyka mój błędny katafalk. Nie umiem przerwać tego kręgu, tylko bezwiednie się w niego wgłębiam...
Nie mam zbytnio siły rozwijać dalej tego posta. Przepraszam za możliwe błędy ale jestem wstawiony i pisanie średnio mi idzie. Co byśmy zrobili bez tej autokorekty....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz